Według kalendarza wciąż jeszcze mamy wiosnę, tymczasem wokół nas szaleje najprawdziwsze lato. I to szaleje z niejaką przesadą, skoro temperatura w cieniu często przekracza trzydzieści stopni. Po prostu Karaiby! W taką pogodę, poza zimnymi napojami, to głównie lody budzą kulinarne żądze. Chciałem zatem poświęcić owemu przysmakowi dzisiejszy felieton. Jednak, po namyśle, stwierdziłem, że raczej niewiele ciekawostek „na zadany temat” potrafię sobie przypomnieć. Za mało na felieton.

Konsumować lato
Kolejka przed historyczną już zieloną budką

W dodatku wszystkie opowiastki dotyczyłyby dzieciństwa, a to było tak dawno... Zatem, co do lodów, pochwalę się jedynie tym, że jako licealista (1959-63) byłem zawziętym konsumentem wyrobów z zielonej budki. Piszę słynną dzisiaj nazwę małymi literami, ponieważ wówczas nie miało toto żadnej nazwy i nikt nie słyszał o nazwisku Grycan. Był to po prostu drewniany kiosk, pomalowany na zielono, z napisem LODY. Stał przy ulicy Puławskiej, jakieś sto metrów za placem Unii, patrząc od strony śródmieścia. Błyskawicznie miejscowa ludność uznała lody z zielonej budki za najlepsze w Warszawie i przed drewnianym kioskiem, od rana do wieczora, stała długa kolejka. Ja z rodziną mieszkałem w okolicy ulicy Belwederskiej, na tak zwanym Dolnym Mokotowie. Do Puławskiej miałem około półtora kilometra, a także trzeba było wejść na górę warszawskiej skarpy. Nic to! Matula wręczała mi pokaźnych rozmiarów termos i zasuwałem do lodowej kolejki, aby uszczęśliwić rodzinę, czyli rodziców, a także dwie młodsze siostry.

Tyle o lodach. W upalnym powietrzu jest to rzeczywiście prawdziwa ochłoda. Ale w dzisiejszych, nowoczesnych czasach możemy korzystać z klimatyzacji i chronić się przed skwarem w chłodzonych lokalach. Najczęściej gastronomicznych, a tam, w spokoju, jesteśmy w stanie skonsumować coś niekoniecznie mrożonego, a nawet wręcz ciepłego. Zbliża się czas urlopów. Jak zwykle tłumy Polaków wyjadą poza granice Polski i zapewne nie wszyscy do specjalnych ośrodków wczasowych z polską kuchnią. Oczywiście można jeść schabowy z kapustą w każdym zakątku kuli ziemskiej, tylko dlaczego? No, chyba że jest to jedyna potrawa, którą się lubi. Swoją drogą, kiedy jeździłem po Europie jako projektant stoisk targowych, z polską ekipą techniczną, chłopaki, podczas hotelowych obiadów, zawsze poszukiwali „schabowego”, nie ufając żadnym innym potrawom. Zatem dzisiaj napiszę kilka słów o innych daniach. Wcale nie egzotycznych, bo doskonale znanych także i w Polsce, ale niezbyt rozpowszechnionych.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.